kontakt

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Żłobek czy żłóbek?



Święta nieodłącznie (oprócz hmm.. hmm… obżarstwa i opilstwa) kojarzą się ze śpiewaniem pastorałek, kolęd i szopką – w sensie ikonograficznym. A jka kolędy, to często rodzi się pytanie – żłóbek czy żłobek?
Prof. Bralczyk jest zwolennikiem słowa „żłobek”, twierdząc, iż żłóbek jest archaizmem. Natomiast wszelkie słowniki optują za formą „żłóbek”, „żłobek” zostawiając jako określanie miejsca opieki dla małych dzieci.
Umotywowaną historycznie jest językowa oboczność żłób – żłobek, jak analogiczne: miód – miodek, chłód – chłodek, przód – przodek, stół – stołek, wór – worek czy rów – rowek. Dawne słowniki języka polskiego, już od XVIII w. , przytaczają jednak oboczną formę „żłóbek”, co potwierdzane jest np. w rakich odmianach jak: ogród – ogródek, chór – chórek, kościół – kościółek. Obie formy utrzymują się aż po wiek XIX.
Słowacki pisze w Beniowskim : „ O matko Polsko, [...] W żłobku serc naszych biednych położona” . Ale z kolei W. Pol: „żywot Chrystusa od żłóbka do męki [...]/ Odczytasz wszystek jakby z żywej karty” (Poemat. Jest tam w Krakowie).
W XX w., chociaż obie formy żłobek – żłóbek nadal się utrzymują,  zaznacza się ich zróżnicowanie: forma żłóbek jest traktowana jako odmiana regionalna ogólnopolskiego żłobek (Doroszewski), podobnie jak dzióbek wobec ogólnopolskiego dziobek.
W najnowszych słownikach (m.in. Szymczaka, Bańki, Polańskiego) jest już wyraźne zróżnicowanie znaczeniowe: żłóbek to „mały żłób, czyli koryto, w które nakłada się paszę dla koni, bydła”, a więc i żłóbek bożonarodzeniowy, natomiast żłobek występuje przede wszystkim jako „zakład opiekuńczo-wychowawczy dla małych dzieci”.

Tak więc, bez wątpienia – żłóbek!
            Jakby potwierdzeniem jest bardzo znana kolęda „W żłobie leży”, powstała w XVII lub XVIII wieku. Jest ona prawdopodobnie autorstwa słynnego kaznodziei królewskiego, Piotra Skargi, a jej melodia nawiązuje do poloneza koronacyjnego Władysława IV Wazy. Mało kto zna jej piątą zwrotkę (a jest ich osiem):

 Przecz w żłóbeczku, nie w łóżeczku,
Na sianku położony.
Przecz z bydlęty, nie z panięty,
W stajni jesteś złożony.
By człek sianu przyrównany,
Grzesznik bydlęciem nazwany
Przeze Mnie był zbawiony.
 

Kobiety mają być kobiece, a mężczyźni męskie



             Tak modna ostatnio psychologia gender, podkreśla, że cechy uznawane za genetycznie przypisane kobiecie lub mężczyźnie, są wynikiem uwarunkowania kulturowego lub presji społecznej. Wiele cech „kobiecych” i „męskich”, mających pochodzić z różnic biologicznych, uważa się mity społeczne.
            Jak by nie patrzeć, psychologicznie każdy człowiek jest w pewnym sensie androginiczny, łączy w sobie cechy i męskie i żeńskie. Te, które przeważają, są identyfikacją kulturową poszczególnych ludzi. Świetnie ujmuje to koncepcja yin i yang wywodząca się z filozofii chińskiej i metafizyki. Opisuje dwie pierwotne i przeciwne, ale uzupełniające się siły, które odnaleźć można w całym wszechświecie.
            Yang symbolizuje pierwiastek męski. Reprezentuje go biel i Słońce, oznacza siłę, aktywność, radość, ciepło i lato. Przypisuje mu się ekstrawersję oraz liczby nieparzyste - odpowiada mu dzień, niebo oraz dusza hun. Yang symbolizuje również ogień lub wiatr. Przeważa u wszystkich urodzonych w parzystych latach.
            Yin symbolizuje pierwiastek żeński. Reprezentuje go czerń i Księżyc, oznacza bierność, uległość, smutek, chłód i zimę. Przypisuje mu się  introwersję oraz liczby parzyste - odpowiada mu noc oraz dusza po. Yin symbolizuje również woda lub ziemia. Przeważa u wszystkich urodzonych w nieparzystych latach.
            Pierwiastki te powinny się uzupełniać, wtedy jest szansa wewnętrznej harmonii.
            Najczęściej mężczyznom tradycja przypisuje role cywilizacyjne, kulturowe i związane z rozwojem nauki. Kobieta postrzegana jest emocjonalnie, jako łączność z naturą.
            Mity, legendy, a nawet bajki – odwracają te pojęcia. Mężczyzna słabiej kontroluje agresję i seksualność, działa spontanicznie, instynktownie, kieruje się wielokroć niekontrolowanymi emocjami. Kobiecie mitologia przypisuje funkcje cywilizacyjne – rzemiosło, komunikację między, kulturę życia codziennego, zachowanie ciągłości tradycji. 
             Połączenie fizycznych cech męskich i kobiecych określa się jako obupłciowość. Androgynia występuje w wielu religiach czy mitologiach i jest atrybutem bogów, herosów oraz postaci mitycznych. Występuje u nich połączenie przeciwieństw, w tym przeciwstawnych płci. Często spotykany był archetyp androgyna boskiego protoplasty rodzaju ludzkiego. Takim było także prasłowiańskie bóstwo Świętowit.
            Androgynia (w psychologii) to występowanie u danej osoby cech psychicznych charakterystycznych zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn.
            Jakość związku mężczyzny i kobiety znajduje jakby odbicie w reakcjach chemicznych, szczególnie kwasów i zasad, bez przypisywania tym związkom pojęcia płci. Zupełnie inne cechy i właściwości mają produkty reakcji mocnych kwasów i zasad, a całkiem inne powstałe w wyniku łączenia kombinacji mocny kwas - słaba zasada, słaby kwas - mocna zasada, słaby kwas - słaba zasada.
            Jak w życiu...





Popierdoleni frustraci i szaleńcy – podsumowanie mijającego roku

W zasadzie nie trzeba wysilać mózgownicy, w tym roku było jak zwykle. Niektórzy pławili się w luksusie, inni umierali z głodu. Hiena roku się martwi, że nie będzie w stanie utrzymać jakiegoś tam BMW i jeść codziennie sushi, a emeryci nurkują po śmietnikach.
Ponoć było Euro 2012, ponoć były Igrzyska Olimpijskie. Mało co pamiętam z emocji sportowych, raczej oboczności. Zalany Stadion Narodowy, grający jednym palcem „Rydwany ognia” Jasiu Fasola… Acha, jeszcze cycki Natalii Siwiec, która kreowana jest na wiosenną gwiazdę TVN. Byłbym zapomniał! Ślub był! Oli psycholog i grajka. Portale internetowe licytowały się wiadomościami kto był, kto nie był, ile wszystko kosztowało i że goście weselni zagrali w bambuko, bo składki na cel charytatywny nie dali.
Była też (dalej się ciągnie) afera Amber Gold, wielomilionowe premie za spierdolone stadiony (szczególnie narodowy), autostrady i lotniska. To jakby próba cierpliwości społeczeństwa. Udało się z podwyższeniem wieku emerytalnego do 67 lat, nie udało z ACTA. Ludzie pokazali wała! Szczególnie młodzi. Donaldu Tusku zamotał się zupełnie w tłumaczeniu co i jak. Pani ambasador w Tokio podpisała akces do ACTA jakby z własnej, nieprzymuszonej woli i inicjatywy.
Ludzie przede wszystkim zabijali się na różne sposoby. Rośnie wyobcowanie człowieka ze społeczeństwa, i to na całym świecie. Ta alienacja rodzi agresją, ślepą nie ukierunkowaną, a jeśli już, to na najsłabszych. Dzieci, ludzi starszych, bezdomnych, niepełnosprawnych, biednych… Winny nieszczęść i frustracji staje się każdy, każdy więc „zasługuje” na karę. Nawet ostateczną. I chyba to nie jest sprawa ich bezbronności, raczej kwestia prawdopodobieństwa, że na nich trafi czyjaś furia – na zasadzie – biednemu wiatr zawsze w oczy.
 Trudno nie wspomnieć 32-letniego Andersa Breivika, który 22 lipca na wyspie Utoya i w Oslo, zabił w sumie 77 osób. Norwegia, ba, Europa, była w szoku! Wydawało się, że frustracja społeczna odzwierciedla się głównie agresją tłumu, szczególnie imigrantów (Anglia, Francja, Włochy, Niemcy). Do tej pory palcem pokazywane było USA, jako wiodące państwo, gdzie obywatelom często bije w dekiel. A że dostęp do broni jest dość łatwy, skutki są tragiczne.
Dla przypomnienia największe strzelaniny w USA w tym roku, a nie był to wcale rok wyjątkowy. Kraj ten uchodzi za ostoję demokracji i wolności i swoją wizję bezpardonowo narzuca maluczkim – czytaj słabszym.
2 kwietnia 2012 r. 43-letni Koreańczyk zabił siedem osób, a trzy ranił na chrześcijańskim uniwersytecie Oikos w Kalifornii, po czym oddał się w ręce policji. Sprawca strzelał metodycznie do swych ofiar ustawionych pod ścianą. Mężczyzna uczęszczał niegdyś do tej szkoły, gdzie studiował pielęgniarstwo.
17 lipca 2012 r. Uzbrojony mężczyzna ostrzelał bar studencki w mieście Tuscaloosa, w stanie Alabama, raniąc 17 osób. Sam oddał się w ręce policji.
20 lipca 2012 r. W ataku na premierze filmu o Batmanie na przedmieściach Denver zginęło 12 osób, a 59 zostało rannych. Sprawcą masakry był 24-letni James Homes.
5 sierpnia 2012 r. Szaleniec zabija sześć osób w świątyni Sikhów w Oak Creek (Wisconsin). Policja zabija go na miejscu
17 września 2012 r. Zwolniony z pracy mężczyzna zabija w swojej byłej firmie w Minneapolis pięć osób. Popełnia samobójstwo.
14 grudnia 2012 r. W masakrze w szkole podstawowej w Newton, w stanie Connecticut, zginęło 20 uczniów (12 dziewczynek i 8 chłopców) i 6 osób dorosłych (kobiety). 
24 grudnia 2012 r. W Webster nad jeziorem Ontario, w stanie Nowy Jork, 62-letni William Spengler wywołał pożar. Potem strzelał do strażaków. Dwóch z nich zabił.
W to tło wpisuje się Brunon K. z Krakowa, który chciał rozpierdolić polski sejm, razem z rządem i prezydentem.
Ci szaleni frustraci kończą często skacząc z dachu czy strzelając sobie w łeb. Nie jest to bynajmniej objaw skuchy, zrozumienia czynu, w podteście żalu. Nie! To jakby głęboki oddech, rozluźnienie, pokazanie faka, euforia! Zrobiłem to! Mam was w dupie! Możecie mi skoczyć!
A tak ogólnie... Ponoć w młodości dni są długie, a lata płyną wolno, na starość odwrotnie. Młodsi już nie będziemy. Cukier coraz bardziej gorzki, sól mniej słona...