Wszelkie badania opinii społecznej i
to na całym świecie, wskazują, że przestępców odstrasza nie
wysokość kary, ale jej nieuchronność i zdecydowanie spolaryzowany
wymiar. Inaczej mówiąc sprawiedliwość. W Polsce od dawien dawna
pokutuje przekonanie o względności orzeczeń sądowych. Praktycznie
bezkarni są gangsterzy, milionowi defraudanci czy „świecznikowi”
politycy (vide: Sawicka, Czarzasty, Wąsacz), a już szczególnie
posłowie i ministrowie. Z drugiej strony w trybie „z bomby”
karani są pijani rowerzyści czy „kolekcjonerzy” marihuany.
Dochodzi do tego inercja wymiary
sprawiedliwości, sprawy się ślimaczą, by w konsekwencji wylądować
gdzieś na dnie jakieś szuflady. A to są źle przygotowane
dowodowo, a to popełniono błędy proceduralne, a to wręcz dowody
giną. Wcina je praktycznie wszędzie! W sądach, w prokuraturze, na
policji! Tajemnicą poliszynela jest stronniczość sadów, by wręcz
nie mówić o korupcji.
Zmienił się zupełnie obraz
adwokata. Jego rola nie sprowadza się do obrony oskarżonego, ale do
szukania dziur w przepisach prawnych, do znajomości kruczków
prawnych, by proces w nieskończoność przeciągać.
Nie jest to przepadek, że Polska tyle
spraw przegrywa przede Trybunałem Sprawiedliwości (Luksemburg) i
Europejskim Trybunałem Praw Człowieka (Strasburg).
Podejście do „sprawiedliwości”
znakomicie ilustrują dwa przykłady.
W
grudniu zeszłego roku Janusz D. (58 l.) rzucił na Jasnej Górze w
Częstochowie w obraz Matki Boskiej żarówkami wypełnionymi czarną
farbą. Obraz był zabezpieczony i w zasadzie nie został uszkodzony.
Mężczyzna prawdopodobnie jest chory psychicznie. Za ten czyn od
razu usłyszał prokuratorskie zarzuty „zniszczenia dobra o
szczególnym znaczeniu dla kultury i obrazy uczuć religijnych”.
Grozi mu do 10 lat więzienia.
Na
początku maja tego roku Policja ujęła w Poznaniu mężczyznę,
Mieczysława K. (57 lat), który napastował dwie młode kobiety.
Wcześniej był karany za gwałty, m.in. na dziesięcioletniej
dziewczynce. Grozi mu 8 lat więzienia.
Nijak się to ma do społecznego
poczucia sprawiedliwości! Coś jest tutaj postawione na głowie!
Przypomina
się anegdota , jak to w sądzie oskarżony uporczywie, mimo
upomnień, zwracał się do sędziego per „wysoka sprawiedliwości”.
W końcu sędzia nie wytrzymał i wypalił:
-
Tu nie ma żadnej sprawiedliwości! Tu jest sąd!